

fot. Magical Moments
ŚWIAT WSPOMNIEŃ
kiedy miałam jeden Rok
miałam dwie Babcie
Wiesia i zapas ogórków kiszonych
Mila i dżemy truskawkowe
Pradziadek Staś w grubych okularach
Prababcia Ala i te pyszne ciastka
teraz
tylko Babcia Mila
wtedy
wszystko było
prostsze
jaśniejsze
radośniejsze…
kiedy miałam jeden Rok
Stalowa Wola, 8 października 2001

STRASZNA MYŚL
po mgle ścian
lodowej klamce
drzwi kamiennych
pełzając cieniem
przenikając szyby
nocnych okien
posuwa się
myśl
powoli wnika w ciało
raniąc skórę
łamiąc kości
trując krew
nerwami do mózgu
do każdej komórki
pochłania je sobą
niby pasożyt trawi
ja już nie istnieje
tylko
myśl pani umysłu
Stalowa Wola, 8 marca 2002
NAPAR
przygotować:
duży gar (najlepiej pięciolitrowy)
chochlę (koniecznie odporną na wysoką temperaturę)
ostry nóż (jeśli jesteś niepełnoletni poproś o pomoc rodziców)
stolnicę
wałek
piecyk (na temperaturę 2004 stopni)
składniki:
serce
mózg
10 szklanek własnej wartości
13 kapek promieni
2 oddechy zdecydowania
4 ziarnka inteligencji
3 łuty sprytu
7 kropelek pomysłowości
½ szczypty talentu
1 łyk szczęścia
składniki zmieszać w garze
wyłożyć na stolnicę
wałkować przez 13 minut
pokroić w plastry
włożyć do pieca na 13 godzin
gotowe do spożycia
po osiągnięciu dojrzałości
Stalowa Wola, 25 stycznia 2004
ZMARSZCZKI
„Która z tych zmarszczek była mogiłą jego obu braci?”
Eliza Orzeszkowa
która jest mojego brata?
którą wyciął?
nieuctwem
która czasu?
którą cierpliwie strugał?
życiem
która losu?
którą dał?
dziwnym trafem
która śmierci?
którą wykroiła?
wysysaniem dusz bliskim
a która moja?
którą ja wyrżnęłam?
nieposłuszeństwem
Stalowa Wola, 16-19 maja 2004
***
szczęście
ołowiane zbyt ciężkie by przyjść
do mnie
bałagan w papierach
zepsuta szuflada niewysuwająca się do końca
klucz do szafki sąsiadki
zatrzaśnięta skrzynia bez zamka
rozbite szkło zapasowych różowych okularów
złamane podkowy po mułach
zeschnięte czterolistne koniczyny z pola minowego
kominiarze zamknięci w klatkach
i zestaw guzików
bałagan!
szczęście
w końcu poszło na
emeryturę
Stalowa Wola, 16 maja 2004
Dziadkowi Henrykowi
CZAJNIK
nastawił wodę
wyciągnął herbatę
i cukier…
(w domu już dawno nie ma słodzika)
żarówka w kuchni się przepaliła
poszedł do przedpokoju
wyłączył korki schowane za długim obrazem
i wrócił
żeby wkręcić nową
kuchnia znowu napełniła się światłem
jakimś innym
cień w przedpokoju
taki znajomy
ciepło się nagle robi
uśmiech na jego twarzy
śliska cerata kuchennego stołu na palcach
– Heniu! Woda się zagotowała.
– Wiesiu! Chodźmy już…
Stalowa Wola, 6 czerwca 2007
ROUEN
drwale narąbali drzewa
chłopi ułożyli w stos
strażnicy wbili pal na środku
służący utkali linę
kat zapalił pochodnię
czekają
w kościele przed ołtarzem
kardynał na klęczniku
w celi przed zakratowanym oknem
Ona na kamieniach klęczy
za chwilę
wyprowadzą Ją na plac
i w imię Jezusa Chrystusa
zabiją
kardynał rozgrzeszy wszystkich obecnych
w imię Jezusa Chrystusa
dokona samosądu
z nienawiści
z zemsty
ze strachu może też
a jak już ich wszystkich na świecie nie będzie
ktoś nagle powie:
„Ona chyba jednak świętą była!”
Kraków, 9 listopada 2007
MYŚLI PRZY ŁASICZCE
oczy ślepo zapatrzone w dal
o czym można jeszcze myśleć
po siedmiu latach pozowania
przemyślane wzdłuż i wszerz
niedzielne kazania
przepisy babci na obiad
plotki usłyszane na kółku haftowania
wyznania Rafaela z naprzeciwka
można jeszcze tylko myśleć
kiedy mistrz już wreszcie skończy
ale
co ja wtedy będę robić ze sobą
nie pamiętam co było wcześniej
Leonardo
nie spiesz się
daj mi przemyśleć
jeszcze tylko to
najważniejsze
Kraków, 14 grudnia 2007
Natalii Zawiślak
STALOWA WOLA
w moim mieście
mieszkają ludzie światła i duszy
spragnieni zawsze czegoś więcej
w moim mieście
wiele jest miejsca
choć przejdziesz całość wzdłuż i wszerz
w moim mieście
wszystko jest blisko
i wszędzie wiadomo gdzie co jest
w moim mieście
niewiele się dzieje
czasem lepiej po prostu wyjść z psem
albo poczytać w domowym zaciszu
ale to jest moje
miasto
Kraków, 20 listopada 2009
Zbigniewowi Herbertowi
GUZIKAMI
krzyczące guziki przez 70 lat
powiększyły się do
rozmiarów prawdy
Kraków, 23 maja 2010
TĘCZOWA JULKA
skakała w kaloszach po żółtych kałużach
przebierała paluszkiem po fioletowych źdźbłach
kręciła piruety błękitną parasolką
na ścianie namalowała kanarkowe słońce
różowymi obłokami opatuliła drzewa
sokiem z cytryny skropiła pomarańczową rosę
śmieje się do Ciebie zielonymi rzęsami
śnieży ząbkami zza czerwonych kontur
srebrzystą czupryną łaskocze za uchem
bezinteresowna
dziecięca istotka
droga Kraków-Rzeszów (przed Tarnowem), 16 października 2012
MRUGNIĘCIE
jedna niezauważalna chwila
gdy rzęsy chcą
pocałować usta
droga Kraków-Rzeszów (za Tarnowem), 16 października 2012
NIEDOKONANY
dziwili się
kobieta a spokojnie stała
gdy lekarze mówili
„Nic nie dało się zrobić”
dziwili się
gdy żadna kropla
nie spłynęła
na trumnę
dziwili się
zwyczajnie pakowała
jego rzeczy
jakby robiła to codziennie
nie widzieli
gdy weszła do kuchni
rozpłakała się
na zielonym blacie
rachunek
dla niego już na zawsze
niezapłacony
droga Kraków-Rzeszów, 12 marca 2013
Mamie
MOJA KONWALIA
bo wiem
jak robić kawę
jak dobrze działa kolor zielony
ile wsypać proszku do prania
do czego służy zmywak
i jak dobrze umyć wannę
nauczyłaś mnie
że słońce wiatr i trawa są najcenniejsze
jakim skarbem jest rodzina
że wychowanie to ogromna odpowiedzialność
szacunku do każdego słowa
i człowieka
za
czytanie bajek na dobranoc
utulanie zapachem konwalii
spacery po lesie
wysłanie na zajęcia teatralne
wiarę że po każdej burzy widać tęczę
dziękuję Ci
droga Kraków-Rzeszów, 27 maja 2014
Tacie
W STRONĘ SŁOŃCA
bo wiem
jak obsługiwać wideo
wkręcać dzieci że Mikołaj istnieje
czym się różni krzyżak od imbusa
którą stroną wkręcać żarówkę
i jak robić zupę filozofów
nauczyłeś mnie
permanentnej fascynacji filozofią
miłości do muzyki
i pełnometrażowego głodu kina
przebierania palcami kartek kolejnych książek
i wyłapywania manipulacji pomiędzy zdaniami
za
kukiełkowe przedstawienia kota i misia
całowanie brody której wszyscy w przedszkolu się bali
trzymanie za skórzane szelki gdy uczyłam się chodzić
dmuchanie baniek mydlanych
świadomość że donoszenie jest rzeczą najgorszą
dziękuję Ci
droga Kraków-Rzeszów, 27 maja 2014-Przyszów Staw, 22 czerwca 2014
FOLWARK ZWIERZĘCY
czasem
symbolika nie jest
potrzebna
gdy ludzie zachowują się
jak zwykłe zwierzęta
Puławy, 4 czerwca 2015
Sławomirowi Serafinowi
ROWER
najbardziej lubię jechać na tamten świat
rowerem
nie słyszę silnika i niejasnego szumu mijanych barw
pobocza nie migają nieokreślone
prowadzę osobiste odliczanie
do tablicy „Gmina Bojanów wita”
powoli czytam kolor każdej samogłoski
ładuję się po brzegi nadzieją
patrzę jak słońce przesuwa się w moją stronę
podbródek się śmieje prosto w nos nieba
twarz staje się lżejsza
nie potrzebuję już żadnej złotej rybki
abecadło szczęścia przeskakuje z boku na bok
i potrąca bez żadnego ostrzeżenia
myśli biegają luźno między marzywami niebycia
zapisując laurki każdego drzewa
rozbrykane gwiazdy blasku
hałasując przebiegają drogę w poprzek
z boku po kolei przesuwa się
smak liści
zapach wiatru
dźwięk chmur
kształt radości
wygląd światła
tamten świat
usypia ptasim śpiewem
Przyszów Staw, 2 lipca 2015
WOLNOŚĆ
by opisywać świat
aktorzy potrzebują sceny
reżyserzy teatru
filmowcy studia
fotografowie pleneru
piosenkarze mikrofonu
malarze płótna
poeci tylko kartki papieru
żadna większość nie zabierze mi
mojej kartki
albo weźcie
wyryję wasze kłamstwa
na kamieniu
Stalowa Wola, 4 lutego 2016
M. J.
NOCĄ
szkoda spać
gdy cisza ogarnia miasto
poeci zbierają z gałęzi dojrzałe metafory
szkoda spać
gdy chodniki uwalniają się od stóp
pisarze zbierają z wyczerpanych ulic notatniki z myśli
szkoda po prostu spać
gdy można śnić
Stalowa Wola, 30 października 2016



to Sławomir Serafin
A BICYCLE
I like the best to ride to the other world
by bicycle
I do not hear the engine and blurred murmur of passing colours
hard shoulders do not flash undefined
I make my personal countdown
to the sign saying “Welcome to Bojanów”
I slowly read the colour of each vowel
I aggregate hope until I’m full
I watch the Sun coming to me
my chin laughs directly at the sky’s nose
face becomes lighter
now I do not need any goldfish
the alphabet of happiness jumps from side to side
and hits with no warning
thoughts go freely among dreamgetables of non-existence
writing down each tree’s greeting card
frisky stars of blaze
cross the road making noise
on the side, one after another, pass
the taste of leaves
the smell of wind
the sound of clouds
the shape of joy
the look of light
the other world
lullabies you to sleep with birds’ singing